Chemia - Leki i trucizny

Wersjac (*.DOC)

md5sum: 59f90eebbba79991ae2aeb5e4897ddd6  trucizny_lekarstwa.zip

1. Trujące rośliny

Substancje trujące, występujące w roślinach i zepsutych produktach spożywczych były niejednokrotnie przyczyną przypadkowych zatruć, często śmiertelnych, zwłaszcza wśród dzieci. W V wieku p.n.e. sąd ateński skazał na śmierć wielkiego filozofa Sokratesa. Podano mu do wypicia odwar z pietrasznika, zwany cykutą. Jest to jedna z najstarszych trucizn ludzkości.

Wiele roślin z rodziny Psiankowatych (Solanaceae), występujących również i na naszym terenie, zawiera tzw. alkaloidy tropeinowe o silnych właściwościach fizjologicznych. Wykazują one kilka wspólnych, charakterystycznych cech - rozszerzają źrenicę oka, porażają zakończenia gruczołów wydzielniczych, powodują suchość ust, zanik pocenia i zahamowanie wydzielania soków żołądkowych. Porażają też pracę serca. Podane w większych dawkach powodują śmierć.

Często występująca u nas roślina, zwana lulkiem, blekotem lub szalejem, zawiera głównie dwa alkaloidy - hioscyjaminę i skopolaminę. Nasiona tej rośliny są z wyglądu podobne do maku i z tego powodu zdarzają się zwykle na wsi ciężkie zatrucia dzieci. Obecnie, przy mechanicznym zbiorze, istnieje duża możliwość zanieczyszczenia maku nasionami lulka.

W czasie II wojny światowej otrzymywano masowo z lulka skopolaminę wchodzącą w skład tzw. leków lokomocyjnych, zapobiegających nudnościom i wymiotom, kiedy to masy ludzi przerzucano na wielkie odległości samolotami lub okrętami. Skopolaminę użyto wówczas również w innym celu. Osoba zatruta tym alkaloidem mówi prawdę, gdyż nie jest w stanie logicznie ocenić swej sytuacji. Zastosowali ją Niemcy wobec osób uwięzionych, zwłaszcza członków ruchu oporu, celem wydobycia z nich prawdziwych zeznań.

W okresie powojennym władze sądowe wielu państw zastosowały skopolaminę wobec osób podejrzanych o przestępstwo, jako tzw. chemiczny wykrywacz kłamstwa. Użycie tego „serum prawdy" godzi jednak w człowieka, który nie tylko mówi prawdę, lecz - podobnie jak pijany - oskarża się o przestępstwa nigdy niedopełnione.

Liczne nadużycia przy użyciu skopolaminy, zwłaszcza w procesach politycznych, skłoniły ONZ do wydania w roku 1958 manifestu potępiającego użycie środków chemicznych do wymuszenia zeznań. Broniąc praw człowieka, jego godności, uznano stosowane praktyki za powrót do średniowiecznego barbarzyństwa.

Następną rośliną z rodziny Psiankowatych powodującą ciężkie, a nawet śmiertelne zatrucia, jest dziędzierzawa lub bieluń. Jego ojczyzną są Indie Wschodnie, skąd przeniosły go wędrujące plemiona cygańskie. Cyganki sprzedawały podrostkom tzw. "płyny miłosne", które jednak nie wywoływały fali miłości u wybranej dziewczyny, lecz powodowały u niej stan zamroczenia. Rozpowszechniane natomiast pokątnie tzw. "lubczyki" zawierały wyciąg z pryszczawek (kantaryd), którego stosowanie prowadziło do ciężkiej choroby przewodu pokarmowego i nerek.

W tej samej rodzinie roślin występuje pokrzyk, czyli wilcza jagoda, roślina stosunkowo rzadko u nas występująca. Najczęściej spotyka się ją w lasach Krynicy, Żywca i Dolnego Śląska. Słodkie, czarno-granatowe jagody wielkości wiśni, zawierające nasiona podobne do maku, są niebezpieczną pokusą dla dzieci. Już po zjedzeniu kilku jagód może nastąpić śmiertelne zatrucie. Roślina zawiera zespół alkaloidów, a wśród nich hioscyjaminę i atropinę.

Do rodziny Psiankowatych należy również nasz popularny ziemniak. Zawiera on tzw. glikoalkaloid solaninę, będący połączeniem alkaloidu z cukrami. Solanina występuje w ziemniaku w ilości do 0,01%. Nie ma to żadnego znaczenia toksykologicznego, gdyż znajduje się ona w warstwach zewnętrznych odpadających przy obieraniu. Reszta solaniny przechodzi do wody podczas gotowania. Ponieważ solanina ma właściwości silnie trujące, może dojść, zwłaszcza przy niedokładnym obraniu ziemniaków, do zatruć objawiających się nudnościami i przewlekłymi wymiotami, dreszczami, a nawet zaburzeniami mowy i wzroku.

Najbardziej szkodliwe alkaloidy, mogące już w ułamkach miligrama spowodować śmiertelne zatrucia, znajdują się w bulwach korzeniowych tojadu mordownika. W zespole występujących tam alkaloidów najbardziej trująca jest akonityna, będąca mieszanką trzech odmian tego związku. Akonityna poraża ośrodek oddechowy i unerwienie serca, a w większych dawkach powoduje śmierć.

Silne własności toksyczne akonityny wypróbowali Niemcy w czasie II wojny światowej zatruwając nią pociski. W tym celu specjalnie dobrana grupa naukowców SS stworzyła placówkę badawczą w obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie. Zaprawionymi akonityną pociskami rewolwerowymi strzelano w biodra bezbronnych więźniów, a następnie obserwowano ich reakcję. Pierwsze oznaki zatrucia pojawiały się po upływie 20 minut jako pobudzenie ruchów i ślinotok. Po dalszych 40 minutach wyciek śliny był tak wielki, że zatruci nie nadążali z jej wypluwaniem i zaczęli wymiotować. Pojawiały się następnie silniejsze pobudzenia ruchów, jak rzucanie się na ziemię i przewracanie oczami. Po upływie dwóch godzin pobudzenie ustawało a więźniowie umierali.

Istnieje przypuszczenie, że akonityna i podobne w działaniu jady były stosowane do zatruwania różnego rodzaju pocisków, jak również w postaci trucizny dywersyjnej do zaprawiania artykułów żywnościowych i napojów, w lokalnych działaniach wojennych.

Pierwsze badania nad działaniem trucizn roślinnych rozpoczęto już w 11 wieku p.n.e.. Równocześnie pracowano nad odtrutkami. Uniwersalnym lekiem odtruwającym była niegdyś słynna driakiew przyrządzana aż z 60 składników, o wątpliwych jednak własnościach leczniczych.

Wśród trucicieli dawnych czasów najstraszniejszym był cesarz rzymski Kaligula, który pod byle pretekstem przesyłał ofierze zatrute smakołyki. Przemyślne trucizny, umieszczane w wieńcach i girlandach kwiatów zdobiących znienawidzonego gościa, produkowała królowa egipska Kleopatra. Nie gorszą znajomością trujących napojów odznaczał się legendarny książę Popiel, który podstępnie wytruł swych stryjów. Doskonale opanowaną sztukę trucia we Włoszech przeniosła do Polski królowa Bona. Miała ona na terenie dzisiejszej dzielnicy Zwierzyniec olbrzymie plantacje roślin sprowadzonych z Italii. Niestety, została sama otruta przez swych przeciwników politycznych. Rodzina Borgiów we Włoszech stała się synonimem najwyższej sztuki trucicielskiej. Szczytem bestialskiego i masowego trucia więźniów była jednak działalność Niemców w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu.

W średniowieczu występowała często wśród ubogiej ludności wiejskiej choroba zwana „tańcem świętego Wita", ogarniająca całe wsie. Ludzie byli nawiedzani charakterystycznymi drgawkami i kurczami, co przypominało diabelski taniec. Niektórych mieszkańców opanowywała natomiast innego rodzaju choroba, nazwana „ogniem świętego antoniego". Rozpoczynała się od mrowienia w palcach rąk i nóg, które po pewnym czasie ogarniała gangrena. Nie pomagały w przypadku tych epidemii żadne leki, okadzania, zamawiania i zaklinania. Nie znano przyczyny tej zarazy. Dopiero nowoczesna chemia wytłumaczyła istotę tych dziwnych chorób mających jedno źródło. Uboga ludność odżywiała się często pośladem żytnim, zawierającym znaczną ilość sporyszu, będącego przetrwalnikiem grzyba pasożytującego zwykle w kłosach żyta. W „tańcu świętego Wita" pewien wpływ na przebieg choroby odgrywał też brak witaminy A. Sporysz zawiera szereg alkaloidów, pochodnych kwasu lizergowego, o bardzo silnym działaniu fizjologicznym. Jest on trujący dla człowieka i zwierząt. Objawem zatrucia są bardzo silne skurcze naczyń krwionośnych, na skutek czego występuje złe ukrwienie, a w końcu obumieranie tkanek, zwłaszcza w kończynach. Obecnie zboże jest przed przemiałem starannie czyszczone. Epidemie znikneły bez śladu.

Rośliny krajów tropikalnych zawierają wiele substancji o własnościach trujących. Jedna z nich kurara, wyciąg roślinny preparowany przez Indian z dorzecza Amazonki. Kurara jest bardzo gwałtownie działającym jadem, jeśli przedostanie się do krwiobiegu. Zawiera ona alkaloidy o różnym składzie, zależnie od sposobu przygotowania, wywołujące śmierć przez uduszenie. Strzały nasycone kurarą były bardzo groźną bronią zwalczającą przeciwników, ale ułatwiały też polowanie na zwierzęta: Mięso zwierzęcia ubitego kurarą można konsumować bez obawy, gdyż jad nie działa trująco, gdy przedostanie się do przewodu pokarmowego.

Najważniejszym spośród występujących w kurarze alkaloidów jest d-tubokuraryna, związek chemiczny o skomplikowanej budowie. Obecnie produkuje się syntetycznie substancje o działaniu podobnym do alkaloidów kurary. Służą one jako środki pomocnicze podczas narkozy porażając zakończenia ruchowe.

Najczęstsze zatrucia w Polsce są wywoływane przez muchomory, z których najniebezpieczniejszy jest muchomor żółtawy, zbierany ze względu na podobieństwo do pieczarki. Zawierają one związki silnie trujące jak: fallinę, pochodną choliny, rozkładającą czerwone ciałka krwi, oraz alkaloid L-muskarynę, wywołujący skurcze żołądka, zahamowanie czynności serca, a często też napady szału i halucynacje, a wreszcie porażenie oddechu i śmierć. Zielonkawy muchomor sromotnikowy zawiera bardzo skomplikowany w budowie chemicznej peptyd faloidynę, uszkadzający wątrobę, nerki i serce.

2. Biała trucizna

Kilka informacji na temat - trójtlenku arsenu As2O3 czyli arszenikowi, najsłynniejszej truciźnie w dziejach ludzkości. Związki arsenu, zwłaszcza trójsiarczek arsenu As2S3, znane były już w starożytności. Kobiety starożytności stosowały ten związek jako depilator do usuwania zbędnych włosów.

W VIII wieku naszej ery arabscy alchemicy otrzymali po raz pierwszy trójtlenek arsenu w postaci czystej. Arszenik jest białym bezpostaciowym związkiem, bez smaku i zapachu, trudno rozpuszczalnym w wodzie. Już dziesiąte części grama wprowadzone do przewodu pokarmowego są dawką śmiertelną dla człowieka. Jego działanie toksyczne jest wielokrotnie większe, jeśli przedostanie się do krwiobiegu.

Obecnie arszenik nie przedstawia już takiej groźby jak niegdyś, ze względu na łatwość wykrycia go na drodze chemicznej już w minimalnych ilościach. Masowe zatrucia związkami arsenu zanotowano na początku naszego wieku w Szwecji, gdzie zastosowano tapety z nadrukiem barwnym zawierającym arsen. Występują jedynie sporadyczne zatrucia arszenikiem w hutach szkła, gdzie służy on do odbarwiania zielonkawej masy szklanej.

Jako odtrutkę przeciw zatruciom arszenikowym stosowano zażywanie tej trucizny od najmniejszych, nieszkodliwych dawek, aż do dużych, przewyższających wielokrotnie dawkę toksyczną. Okazało się, że przy tym sposobie postępowania ściany żołądka nie wchłaniają arszeniku, który jest w końcu wydalony z kałem. Na skutek przyzwyczajenia nie wywołuje on zatruć śmiertelnych. U ludzi wykonujących wielki wysiłek podczas wędrówki w górach praktyki te pozwalają na wydobycie z siebie ostatnich rezerw energii, przy czym dają odczucie siły i wytrwałości. Zjadacze arszeniku wydają się w pierwszym okresie zdrowi i silni. Ale przeciążenie organizmu prowadzi wreszcie do całkowitej ruiny zdrowia.

Zjawisko kumulacji energii żywotnej po zażyciu małych dawek arszeniku wykorzystywali Cyganie już od XVI wieku w oszukańczym handlu końmi. Stare zniedołężniałe chabety po kuracji arszenikiem odzyskiwały na pewien czas energię i ładny wygląd, a po przemalowaniu sierści znajdowały chętnych nabywców.

Obecnie leki arsenowe, ze względu na równoczesne oddziaływanie toksyczne, są wypierane przez antybiotyki. Groźna niegdyś biała trucizna, przetworzona w użyteczne związki, została oddana na pożytek człowieka i wreszcie odłożono ją do lamusa.

3. W laboratorium biochemika

Pierwszy alkaloid, morfinę, wyodrębnił Serturner z opium w roku 1804. Trzydzieści lat później, w roku 1831, J. Liebig podał dla tego związku wzór sumaryczny C17H19O3N. Dopiero w roku 1923 Robinson zaproponował budowę, strukturalną morfiny. Upłynęło znów ponad 30 lat, gdy chemicy w 1956 roku potwierdzili jej budowę, dokonując pełnej syntezy tego związku chemicznego. W sumie trzeba 125 lat, by móc powiedzieć z całą pewnością, że cząsteczka morfiny jest zbudowana z czterech pierwiastków reprezentowanych przez czterdzieści atomów rozmieszczonych w przestrzeni w dość osobliwy sposób.

Pierwszą wzmiankę o zastosowaniu skutecznego leku przeciwmalarycznego, którym była sproszkowana kora chinowa, spotykamy w roku 1693. Trzeba było jednak odczekać niemal 130 lat na wyodrębnienie z niej istotnego składnika chininy, czego dokonali francuscy aptekarze Pelletier i Caventou w roku 1820. II lat potem Liebig podał sumaryczny wzór chininy -C20H24N2O2. Ale upłynął znów cały wiek, gdy w roku 1944 Woodward otrzymał ten związek na drodze wieloetapowej syntezy, potwierdzając tym jego strukturę chemiczną. Wspaniały rozwój chemii pozwala obecnie na wyizolowanie czynnej substancji, ustalenie jej budowy chemicznej i dokonanie nie tylko pełnej syntezy, ale również korzystnych modyfikacji cząsteczki - w przeciągu kilku lat.

Odpowiednio przygotowany surowiec roślinny lub zwierzęcy najczęściej przygotowywano z wodą, słabymi roztworami kwasów lub zasad, alkoholem, a także tłuszczami, prawie zawsze w podwyższonych temperaturach. Poddawano go też procesowi destylacji, wytapiania lub wyciskania. Otrzymano w ten sposób nalewki, wyciągi i destylaty. Po odparowaniu uzyskanych roztworów i kolejnym traktowaniu powstałego osadu różnymi rozpuszczalnikami, a następnie przez wielokrotną krystalizację otrzymywano wreszcie substancję zasadniczą w postaci czystej. Substancje fizjologicznie czynne spotyka się w surowcach naturalnych często w znikomych stężeniach i do tego w obecności wielu związków o różnorodnej budowie chemicznej. Do niedawna izolowanie tych substancji i ich dostateczne oczyszczanie połączone było z wielokrotnym powtarzaniem opisanych zabiegów, co w końcu powodowało wielkie straty, a co najgorsze - zmiany chemiczne, a więc utratę aktywności biologicznej. Z tego też powodu chemicy byli zmuszeni do opracowania coraz to bardziej subtelnych metod działania.

Ogromnym postępem w pracach biochemicznych było wprowadzenie tzw. metod chromatograficznych, których zasady rozdzielania polegają na różnicach fizykochemicznych uzyskiwanej substancji i materiałów użytych do jej izolowania. Wykorzystuje się tu np. różnicę wielkości cząsteczek. Jeśli badany materiał przepuszcza się przez rurę napełnioną odpowiednio dobranym porowatym materiałem, to zatrzyma on w swych porach mniejsze cząsteczki silniej niż większe. W innym rodzaju chromatografii wykorzystuje się wzajemne oddziaływanie elektrostatyczne między materiałem zapełniającym rurę szklaną a odmiennie naładowanymi cząsteczkami izolowanej substancji. Ostatnie lata przyniosły rewelacyjny sposób oczyszczania chromatograficznego, który otworzył nowe drogi w badaniach biochemicznych. Jest on oparty na spostrzeżeniu, iż biomakrocząsteczki mogą tworzyć z innymi cząsteczkami specyficzne związki, zwane kompleksowymi, ulegające łatwemu rozkładowi. Oznacza to, że jedynie określona substancja z badanego roztworu może związać się z nośnikiem, a substancje towarzyszące o odmiennej budowie nie są wychwytywane. W końcowej fazie procesu, przez zmianę temperatury, kwasowości lub stężenia roztworu rozbija się kompleks nośnika i danej substancji, którą następnie jest wypłukiwana.

Podczas badań początkowych zastosowano jako nośnik skrobię do wychwytywania enzymów. Obecnie stosuje się syntetyczne związki wielocząsteczkowe. O skuteczności tego postępowania świadczy fakt iż, starymi metodami izolowano z bakterii przez wielostopniowe oczyszczanie enzym asparaginazę, niestety o niskim stopniu aktywności. Dzięki nowej metodzie wyizolowano w postępowaniu jednorazowym ten sam enzym o aktywności trzydziestokrotnie większej. Opisaną metodą uzyskano nie tylko enzymy o olbrzymim stopniu aktywności, lecz wyizolowano również antyciała, antygeny, a nawet wirusy, co przy dawnych metodach postępowania nie zawsze było możliwe.

Ciekawy jest sposób w jaki chemik określa, że otrzymana i oczyszczona przez niego substancja jest "chemicznie czysta". Za kryterium tej czystości uznaje on najczęściej ustalenie jakiejś wartości fizycznej, np. punktu topnienia lub wrzenia, współczynnika załamania światła itd. Gdy okaże się, że wyizolowana substancja ma np. stały, niezmieniający się punkt topliwości, przystępuje się do określenia jej składu poprzez spalenie próbki odważonej z wielką dokładnością. Jeśli substancja zawiera węgiel, to po spaleniu powstanie dwutlenek węgla, który można łatwo wychwycić w roztworze zasady i przez zważenie naczynia oznaczyć jego masę. Gdy substancja zawiera wodór, to po spaleniu powstanie woda, którą również łatwo można wyłapać w naczyniu z materiałem higroskopijnym. Prostym sposobem można teraz obliczyć procentową zawartość pierwiastków w badanej próbce.

Następna czynność to określenie uporządkowania atomów w cząsteczce, czyli ustalenie jej wzoru strukturalnego. Dla wyklarowania struktury związku bada się jego zachowanie w różnych reakcjach chemicznych, zwłaszcza prowadzących do powstania innych, znanych już substancji. Na podstawie licznych i różnorodnych reakcji można wreszcie zbudować model strukturalny. Należy następnie sprawdzić, czy nie popełniono błędu w rozumowaniu i postępowaniu. Sprawdzianem jest synteza badanego związku ze znanych dobrze substancji prostych. Gdy ta próba wypadła pomyślnie, model strukturalny może być uważany za zgodny z rzeczywistością.

Zrozumiałe staje się teraz, jakiego wyczynu dokonali chemicy, kiedy uzyskali w stanie czystym morfinę, Określili jej wzór sumaryczny C17H19O3N, a wreszcie ustalili jeszcze bardziej skomplikowany wzór strukturalny. Nie dziwmy się teraz, że badania trwały łącznie aż 125 lat.

Od prawie 40 lat chemicy wprowadzili, obok wypracowanych metod badania chemicznego, metody fizyczne, co uprościło i przyspieszyło ich badania nad strukturą związków chemicznych. Chemik bada więc teraz widma danego związku w promieniach podczerwonych i nadfiołkowych. Okazało się, że badanie absorpcji światła umożliwia wgląd w stan wiązań cząsteczek. Pochłanianie światła w zakresie widzialnym oraz podczerwonym i nadfiołkowym zależy od struktury elektronowej cząsteczek, co wiąże się ściśle z właściwościami chemicznymi substancji. Przeprowadza się też ważne próby polegające na ugięciu się promieni rentgenowskich przez kryształy danego związku lub wykorzystuje się do wyklarowania struktury spektroskopię masową.

Wyizolowanie czynnej substancji z produktów naturalnych, określenie jej struktury i synteza, to dopiero jeden rozdział pracy chemika zajmującego się przygotowywaniem leków. Następny etap to modyfikacja, czyli częściowa zmiana struktury cząsteczki, prowadząca do otrzymania substancji mniej toksycznej i o korzystniejszym oddziaływaniu leczniczym. Praca na tym odcinku jest żmudna, długa oraz wymaga współpracy wielu ludzi o różnych specjalnościach. Współczesna wiedza umożliwia otrzymywanie skutecznych leków ze związków niewystępujących w naturze, lecz syntetyzowanych w laboratorium.

4. Groźne zanieczyszczenia

Tytoń, rozpowszechnił się w Europie w XVI wieku. Początkowo wąchano roztarte na pył liście jako tzw. tabakę, lecz wreszcie pojawili się pierwsi palacze. Ten nowy zwyczaj wywołał początkowo gwałtowną reakcję. Papież Urban VI rzucił klątwę na palaczy, a w wielu krajach dokonywano egzekucji za palenie tytoniu. Zwłaszcza car Michał Romanow tępił surowo używanie tytoniu. Stopniowo ostre zakazy łagodzono, a kiedy car Piotr I wyjechał do Holandii i również nauczył się palić, cała Rosja zaciągnęła się tytoniowym dymem.

Nikotyna jest najważniejszym alkaloidem tytoniu, a benzopiren, znajdujący się w dymie tytoniowym, jest jedną z najgroźniejszych substancji rakotwórczych. Tytoń zawiera alkaloidy o silnym działaniu fizjologicznym. Zwłaszcza nikotyna zawarta w ilości 1-6% jest osobliwym narkotykiem, który może zwiększać pobudzenie organizmu przy naruszonej równowadze fizjologicznej, a więc np. w stanach depresji, natomiast w stanach podniecenia obniża pobudliwość. Powoduje ona też wzrost ciśnienia krwi na skutek skurczu naczyń krwionośnych, często wywołuje wymioty, nerwobóle, porażenia mięśni i uszkodzenia serca, a wzmagając wydzielanie soku żołądkowego może przyśpieszyć wystąpienie choroby wrzodowej.

Część nikotyny rozpada się podczas żarzenia tytoniu, w wyniku czego powstają substancje o właściwościach rakotwórczych, wśród których najgroźniejszym jest benzopiren. Nic więc dziwnego, że rak płuc u palaczy jest niemal pięćdziesiąt razy częstszy niż u niepalących. Benzopiren występuje również w dymach przemysłowych i spalinach motoryzacyjnych. Benzopiren przedostaje się wraz z dymem do wędzonych produktów żywnościowych. Nic dziwi więc fakt, że w Japonii gdzie spożywana jest olbrzymia ilości wędzonych ryb - jedna trzecia wszystkich zachorowań nowotworowych to rak żołądka. Badania wykazały, że substancją rakotwórczą nie jest sam benzopiren, lecz produkty jego przemian w organizmie żywym. Ze względu na to, ze różne organizmy w różny sposób przekształcają benzopiren.

Już w końcu XVIII wieku stwierdzono, że kominiarze stykający się stale z sadzą chorują na raka skóry, Dalsze badania wykazały, iż tym chemicznym środkiem drażniącym były węglowodory aromatyczne o wysokiej temperaturze wrzenia. Stałe badania nad chemicznymi substancjami rakotwórczymi wykazały niedawno, że wiele barwników azotowych zwiększa ryzyko chorób nowotworowych. Wielkie poruszenie wywołał przed dwudziestu laty natychmiastowy zakaz stosowania do podbarwiania masła tzw. żółcieni masłowej, wywołującej raka wątroby. Motoryzacja jest groźna nie tylko ze względu na rakotwórczo działające spaliny, ale także z powodu zapylenia powietrza azbestem zdartym z tarcz hamulcowych. Tony azbestu w postaci bardzo delikatnych włókienek unoszą się w powietrzu wielkich miast i są wdychane również i przez tych, którzy samochodami nie jeżdżą. Badania wykazały, że włókienka azbestowe są unieszkodliwiane w płucach przez pokrywanie ich przez tkankę łączną, która w wyniku zwyrodnienia przekształca się w tkankę nowotworową. Twierdzi się, że z nasileniem motoryzacji groźba azbestowego raka płuc już wkrótce przekroczy niebezpieczeństwo raka tytoniowego.

Gromadzone od wielu lat statystyki medyczne i materiał doświadczalny pozwalają obecnie na wyrażenie poglądu, że około 80% chorób nowotworowych w krajach uprzemysłowionych powstaje wskutek pojawienia się czynników zwiększających ryzyko zachorowania, wśród których największą część stanowią niektóre grupy związków chemicznych. Należą do nich zwłaszcza wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne, jak wymieniony już benzopiren, a także aminy aromatyczne, nitorozoaminy, lakton'y, związki metali i inne.

Rakotwórcze nitrozoaminy mogą powstać w przetworach mięsnych zaprawionych saletrą. Wielkie zaniepokojenie wśród konsumentów orzeszków ziemnych wywołało doniesienie, że mogą one zawierać rakotwórcze aflatoksyny wytwarzane przez pleśnie, rozwijające się na produktach żywnościowych, zwłaszcza w upalnych i wilgotnych strefach tropikalnych.

5. Leki przeciwbólowe

Od niepamiętnych czasów medycyna ludowa stosowała mleczny sok wyciekający z niedojrzałych makówek jako skuteczny środek przeciwbólowy i nasenny. Zażywany w większych dawkach wywoływał sen letargiczny, a potem śmierć. W Polsce istniał niegdyś na wsi zwyczaj pojenia niemowląt odwarem z makówek, by długo spały i nie płakały. Praktykowały ten sposób również nieuczciwe piastunki. Wykorzystywano tu fakt, że dzieci do lat czterech są bardzo wrażliwe na działanie składników soku makowego, które wywołują ciężkie zatrucia i pozostawiają ślady na całe życie.

Wysuszony sok maku nosi nazwę opium. Czynne substancje opium - alkaloidy są to niezwykłe w oddziaływaniu fizjologicznym związki organiczne, występujące w świecie roślinnym i zawierające w cząsteczce oprócz atomów węgla, wodoru i najczęściej tlenu - również atomy azotu. Dzięki obecności tego pierwiastka wykazują odczyn zasadowy, tworząc z kwasami sole.

Są to zwykle trucizny układu nerwowego. Już dawki miligramowe mogą wywołać ciężkie zatrucia. Stosowane w bardzo małych ilościach alkaloidy są cenionymi i energicznie działającymi lekami. Na przykład kokaina ma właściwości znieczulające, kofeina pobudza energicznie ośrodek oddechowy, a najważniejszy składnik soku makowego - morfinę, stosuje się jako silnie działający środek przeciwbólowy.

Opium po odpowiedniej przeróbce jest stosowane przez narkomanów do palenia w fajkach. Palacze opium popadają w stan snu, otępienia. Po kilku godzinach takiego snu palacz budzi się, w stanie wielkiego rozdrażnienia, i szuka znów zapomnienia w nowej porcji opium. To doprowadza do kompletnej ruiny zdrowia fizycznego i psychicznego. W XlX wieku, kiedy jeszcze nie zdawano sobie w pełni sprawy ze szkodliwości oddziaływania opium, jego nadużywanie było zjawiskiem dość częstym.

Suche opium zawiera oprócz morfiny jeszcze do 20% innych alkaloidów występujących w połączeniu z kwasami organicznymi. Apteki wydają chorym sproszkowane opium jako leki przeciwbólowe i przeciw skurczom. Pacjenci, którym zbyt często zapisywano przetwory opiumowe dla uspokojenia bólu, stawali się często nałogowcami usiłującymi za wszelką cenę zdobyć upragniony narkotyk.

Morfina jest pierwszym alkaloidem wyodrębnionym w 1804 roku przez Serturnera z soku makowego. Dopiero w 120 lat później Robinson ustala jej wzór strukturalny (1923), a pełną syntezę tego związku przeprowadzono w 1956 roku. W postaci czystej morfina jest proszkiem krystalicznym bez zapachu, a posmak jej jest gorzki. Rozpuszcza się trudno w wodzie, łatwiej natomiast w alkoholu etylowym. Roztwór wodny wykazuje odczyn zasadowy, wobec czego z kwasami tworzy sole dobrze rozpuszczające się w wodzie, stosowane w praktyce lekarskiej. Jest to związkiem bardzo łatwo utleniającym się. Morfina jest tak silnym środkiem przeciwbólowym, że likwiduje odczucie nawet najsilniejszego bólu. Oprócz tej niewątpliwej zalety ma ona jednak wielką wadę: po kilku dniach jej aplikowania prowadzi do powstania nałogu, który przyczynia się do wyczerpania, następnie do zwyrodnienia fizycznego i psychicznego, a w końcu do kompletnego wyniszczenia organizmu i śmierci.

Narkomani odczuwają silne pragnienie i często stają się alkoholikami. Cierpią oni zwykle na owrzodzenie dziąseł i wypadanie zębów. Występują przy tym ciężkie zaburzenia pracy przewodu pokarmowego i przemiany materii. Spośród setek różnych środków łagodzących ból morfina pozostała lekiem najlepszym. Jest jednak wielkim błędem, jeśli aplikuje się ją przy każdym małym nawet bólu.

Uzależnienie od morfiny zwane morfinizmem liczy już ponad 100 lat. Podczas wojny w 1870 roku morfina odegrała ważną rolę i wtedy po raz pierwszy opisano zjawisko morfinizmu. Ból jest pożyteczny, gdy informuje o schorzeniu określonego narządu naszego organizmu. Ciągły jest jednak poważną komplikacją chorobową, którą należy likwidować lekami przeciwbólowymi. Morfina jest idealnym środkiem przeciwbólowym, ale równocześnie ma bardzo, poważne wady.

Oczywiście, po radę medycyna zwróciła się do chemii. Na drodze zmian budowy cząsteczki morfiny chemicy usiłowali otrzymać substancje niewywołujące nałogu. Chemicy intensywnie zabrali się do pracy, gdyż trudno było przewidzieć, jak zmieniają się właściwości morfiny po przekształceniu chemicznym cząsteczki.

W wyniku prac chemików powstała kodeina. Wydawałoby się, że niewielka przemiana, morfiny, nie wywoła większych zmian we właściwościach nowego związku. Tymczasem kodeina różni się zasadniczo od morfiny tak właściwościami fizycznymi, jak też oddziaływaniem na organizm ludzki, Okazało się, że obecność wolnej grupy fenolowej ma istotne znaczenie dla siły działania przeciwbólowego. Już niewielka zmiana chemiczna tej grupy w poważnym stopniu osłabia działanie przeciwbólowe, kodeina jest dziesięciokrotnie słabszym środkiem przeciwbólowym niż morfina, ale za to nie powoduje narkomanii. Jest też mniej toksyczna od morfiny.

Zapotrzebowanie na kodeinę w lecznictwie jest wielkie, toteż niemal całą produkcję morfiny przeznacza się do przeróbki chemicznej na ten skuteczny środek przeciw kaszlowy. Na przykładzie przekształcania cząsteczki morfiny chemicy nauczyli się niezwykle ważnej sztuki przewidywania, jak podziała nowy związek na organizm ludzki. Tak wyprodukowano lek dioninę. Nowy związek wykazywał dziesięciokrotnie słabsze własności przeciwbólowe, ale spowodował za to silne działanie przeciw kaszlowe.

Chemicy dokonali rewelacyjnego odkrycia. Okazało się, że zmiany dokonane w drugiej grupie wodorotlenowej prowadzą do podwyższenia właściwości przeciwbólowych. Rozpoczęto przeprowadzanie różnych modyfikacji tej grupy. Jedna z nowo otrzymanych substancji wykazywała ośmiokrotnie silniejsze działanie przeciwbólowe w porównaniu z morfiną, ale po bliższym poznaniu innych jej właściwości wycofano ją szybko z lecznictwa i srogo zakazano jej wytwarzania. Substancją tą była heroina.

Heroina ma wygląd białych malutkich połyskujących graniastosłupów nieposiadających zapachu i obdarzonych gorzkim smakiem. Początkowo zachwycano się tym nowym lekiem, ponieważ działał niemal osiem razy silniej przeciwbólowo i przeciw kaszlowo w porównaniu z morfiną. Dawka jednego miligrama, wywoływała już efekt leczniczy. Stosowano ją z powodzeniem w ciężkich atakach kaszlu. Wkrótce jednak zachwyt przerodził się w przerażenie. Okazało się, że już kilkakrotne zastosowanie heroiny prowadzi do narkomanii. Obecnie uważa się ten związek za jeden z najsilniej działających i najniebezpieczniejszych narkotyków, gdyż wywołane nim następstwa bardzo trudno poddają się leczeniu.

Akupunktura jest starożytną chińską sztuką leczniczą. Współcześni badacze tej metody zaobserwowali, że miejsca nakłuwane znajdują się w pobliżu zgrupowania dużej ilości zakończeń nerwowych. Zastanawiano się więc, dlaczego podrażnienie zakończeń nerwowych wywołuje zjawisko zniesienia bólu. Wyjaśnienie tego zjawiska nastąpiło niedawno, w wyniku badań nad mechanizmem działania leków. Jedna z teorii, tłumacząca oddziaływanie leku na organizm, zwana jest teorią receptorów. Wyjaśnia ona, że działanie lecznicze substancji chemicznej powstaje wówczas, gdy następuje połączenie cząsteczki danego leku z określonym miejscem na błonie komórkowej, zwanym receptorem. Do dziś mało wiemy, jak wygląda taki receptor i jaka jest jego budowa chemiczna. Często porównuje się lek i jego receptor do skomplikowanego zamka i doskonale pasującego doń klucza. Rodzaj i budowa przestrzenna czynnych grup receptora jest specyficzna, to znaczy, że istnieje możliwość powstania wiązań jedynie między określonymi receptorami i lekami.

W roku 1973 Pert wraz z innymi badaczami użył do badań nad mechanizmem działania składników opium tzw. agonistów i antagonistów morfiny. Agonista jest jednak lekiem obdarzonym wielką aktywnością wewnętrzną, co prowadzi do pobudzenia receptora. Antagonista jest natomiast pozbawiony tej aktywności, na skutek czego blokuje receptor. Antagonistą morfiny jest nalorfina. Badania wykazały, że dla obu tych substancji istnieją w mózgu, specyficzne receptory. Nalorfina, jako antagonista, wiąże się w mózgu z takim receptorem wypierając zeń morfinę. Badania lat ostatnich wykazały, że organizm wytwarza własne "opiumowce", które otrzymały nazwy enkefalin i endorfin. To właśnie dla nich powstały w mózgu odpowiednie receptory. Okazało się, że ich siła oddziaływania przeciwbólowego przewyższa wielokrotnie działanie morfiny. A więc receptor opiumowy w mózgu nie jest oryginalnym miejscem do przyłączenia morfiny, lecz substancji przeciwbólowej własnej produkcji. Substancje te to enkefalina i endorfin. Dzięki badaniom nad substancjami chemicznymi zwalczającymi ból, zabiegi akupunktury solidną podbudowę naukową. Odkrycie ciał o właściwościach przeciwbólowych, produkowanych przez organizm, uważane jest za jedną z największych zdobyczy biochemii ostatniego dziesięciolecia. Enkefalina i endorfin działają 20 do 30 razy silniej niż morfina i do tego nie wykazują właściwości negatywnych. Biochemicy poszli natychmiast dalej. Poprzez zmianę chemiczną cząsteczek enkefalin i endorfin otrzymano substancje o jeszcze silniejszym oddziaływaniu i do tego o wiele trwalsze. Pobieżne porównanie struktury chemicznej morfiny i endorfiny wykazało brak podobieństwa. A jednak obydwa związki wykazują powinowactwo z bardzo specyficznym receptorem w mózgu.

Chemicy zaczęli bardzo dokładnie rozpatrywać układ poszczególnych grup atomowych w przestrzeni dla obydwóch związków i wówczas dostrzeżono zgodność w zasadniczych cechach tych substancji, tak przecież zdecydowanie różniących się budową chemiczną. Ta zgodność zapewnia im reakcję ze wspólnym receptorem.

Ostatnie doniesienia z laboratoriów naukowych mówią o wykryciu zależności w wytwarzaniu endorfin i powstawaniu zaburzeń psychicznych oraz o wpływie enkefalin na zaburzenia pamięci. Otwierają się nowe perspektywy badań i możliwości poszukiwań. Powstaje nowa strategia w badaniach nad lekami przeciwbólowymi.

6. Halucynogeny

Grupa tych związków chemicznych jest niekiedy zaliczana do leków psychotropowych. Próby stosowania ich w lecznictwie są jednak wątpliwe. Wywołują one omamy, zaburzenia odczuwania oraz przeżywania czasu i przestrzeni, a także silne zawroty głowy i kołatanie serca.

Halucynogenny haszysz znano już w czasach starożytnych. Palenie haszyszu rozpowszechniło się w Azji i północnej Afryce, zwłaszcza wśród wyznawców islamu. Oblicza się, że około 200 milionów łudzi zatruwa się haszyszem przez palenie go lub picie odurzającego napoju. Podczas drugiej wojny światowej nałóg palenia papierosów z haszyszem rozpowszechnił się w całej Ameryce. W Meksyku nazwano go marihuaną (od "Maria Johanna"). Palenie haszyszu wywołuje omamy, zanika przy tym ocena czasu i przestrzeni.

W wyciągu z meksykańskiego kaktusa o nazwie Peyotl znaleziono cztery alkaloidy, z których najważniejsza jest meskalina. W roku 1919 udało się wiedeńskiemu chemikowi Spaethowi udowodnić budowę chemiczną meskaliny poprzez jej syntezę. Jest to substancja ciekła, oleista, o odczynie alkalicznym, rozpuszczalna w wodzie i alkoholu. Pierwszy okres po zażyciu meskaliny jest bardzo nieprzyjemny. Pojawiają się gwałtowne bóle, wielkie rozszerzenie źrenic i zmiany ciśnienia krwi. Człowiek zaczyna się pocić. Pojawiają się oznaki kaca alkoholowego.

W roku 1943 szwajcarski chemik D. Hofman odkrył silne właściwości halucynogenne związku o nazwie: LSD-25. Już jedna stutysięczna grama, potrafi u normalnego człowieka wywołać stan schizofrenii i wyłączyć go czasowo ze zdrowego społeczeństwa. Kilogram tej substancji wystarczyłby do sparaliżowania działalności wszystkich mieszkańców naszego kraju. Zakres niszczycielski tego związku chemicznego porównuje się z działaniem bomby wodorowej.

LSD-25, preparat stosunkowo łatwy do wyprodukowania w laboratorium chemicznym, zaczął się rozpowszechniać, zwłaszcza w USA i RFN. Rozpowszechnianiu się “epidemii LSD-25" sprzeciwiły się stanowczo te władze państwowe, którym zależy na wychowaniu psychicznie zdrowego społeczeństwa, a nie karmieniu i leczeniu gromady obłąkańców pozornie tylko podobnych do ludzi.

7. Chemiczny doping

Medycyna zalicza środki dopingujące do tzw. leków psychotonicznych, pobudzających komórki mózgowe, zwłaszcza kory mózgowej, i wzmagających ich przemianę materii. Ułatwiają one i przyspieszają procesy myślowe, skracają czas reakcji na różne bodźce, zaostrzają uwagę, znoszą uczucie głodu i zmęczenia. Przyspieszają też akcję serca, podnoszą ciśnienie krwi i działają rozkurczająco na mięśnie gładkie. Po ich zażyciu odczuwa się chęć do wysiłku i przypływ sił.

Do najbardziej znanych środków dopingujących należy psychedryna i perwityna. Już po zażyciu 15 miligramów psychedryny następuje wzrost siły, którą mierzono siłomierzem, utrzymuje się ponad godzinę. Badania przeprowadzone w roku 1959 przez amerykańskich lekarzy sportowych stwierdziły polepszenie wyników w biegach, pływaniu i rzucie młotem o prawie 80%. Amerykański Komitet Olimpijski uznał jednak zażywanie środków dopingujących za czyn nieetyczny i zabronił ich stosowania.

Środki dopingujące pomagają pozbyć się uczucia zmęczenia, ale przesuwają granicę wytrzymałości, której przekroczenie grozi poważnymi komplikacjami dla organizmu. Po zażyciu środków dopingujących i przesunięciu granicy wytrzymałości organizm jest zmuszony do wykorzystania do końca zapasów energii, co doprowadza najczęściej do nieodwracalnych uszkodzeń.

Chemiczne środki dopingujące próbowano stosować już w okresie II wojny światowej, aplikując je lotnikom odbywającym długie i trudne loty. Substancje te umożliwiały wydobycie z siebie ostatnich sił, wyzwolenie się od strachu, uczucia głodu i nękającego snu. Istnieje podobieństwo w działaniu popularnych używek, kawy i herbaty, z oddziaływaniem środków psychotonicznych. Obydwa napoje zawierają alkaloid kofeinę pobudzający ośrodki mózgowe. Filiżanka czarnej kawy lub szklanka mocnej herbaty pobudza równomiernie korę mózgową, powodując szybszy przebieg myśli i reakcji psychicznych. Spostrzeganie i pamięć stają się lepsze, ustępuje zmęczenie psychiczne i fizyczne.

Wiemy z doświadczenia, że po wypiciu dużej czarnej kawy wieczorem trudno nam usnąć, natomiast doskonale śpimy po szklance mocnej herbaty, choć wprowadziliśmy do organizmu taką samą, a nawet może większą dawkę kofeiny. Herbata zawiera 2 do 3,5%, a ziarno kawy 0,6 do 2,8% kofeiny. Podczas procesu prażenia ziaren następuje oddzielenie kofeiny od garbników, z których powstają wonne produkty charakterystyczne dla świeżo palonej kawy.

Grupa naukowców w USA zajmuje się badaniem miłości. Twierdzą oni, że osoba zakochana czuje się podobnie, jak gdyby jej podano silny środek dopingujący - psychedrynę. Uczucie zakochania, widok i obecność bliskiej osoby powodują bowiem, że organizm produkuje sam pewną odmianę psychedryny -fenyloetyloaminę. Kiedy jednak osoba zakochana zostaje pozbawiona obecności ukochanego czy ukochanej, organizm przestaje wytwarzać ten "hormon miłości". Wtedy taka osoba czuje się podobnie jak nałogowiec, któremu odebrano narkotyk. Naukowcy z Nowego Jorku zalecają więc, by przy cierpieniach miłosnych jeść czekoladę, która zawiera ponoć sporo psychedryny.

8. Środki psychotropowe

Wiek XX cechuje stałe potęgowanie się chorób nerwowych i psychicznych. Niehigieniczny i wprost morderczy tryb życia, odczucie zagrożenia i pogarszające się stosunki międzyludzkie są powodem występowania coraz częstszych nerwic, depresji, stanów lękowych i psychoz. Znękany człowiek zwraca się do chemii o pomoc. Stale występujące drażniące bodźce prowadzą przecież nie tylko do nerwic, ale do głębokich zaburzeń psychicznych. Monotonne dokręcanie takiej samej śruby w ciągu całego dnia pracy, wielogodzinny jednostajny łoskot krosna i nieprzerwany szum maszyny doprowadzają nas wreszcie do szału.

Chemia nie pozostała bez odpowiedzi. W roku 1952 weszła do arsenału lekarza najmłodsza grupa środków leczniczych, zwanych psychotropowymi, wpływających skutecznie na stan psychiczny człowieka. Do ich odkrycia przyczyniło się spostrzeżenie, że związki chemiczne obniżające poziom neurohormonów w mózgu, zwłaszcza serotoniny, wykazują działanie uspokajające w stanach nadmiernego psychicznego pobudzenia. Natomiast substancje podwyższające jej poziom działają pobudzająco w stanach chorobowych, charakteryzujących się zmniejszoną pobudliwością psychiczną. Serotoninę, substancję o niezbyt skomplikowanej budowie chemicznej, wyodrębniono w roku 1948, a syntetycznie otrzymano ją w trzy lata później.

Pierwsza grupa leków, zwanych psycholeptykami, obniża nadmierne podniecenie psychiczne. Wyróżniamy wśród nich trankwilizery lub ataraktyki o działaniu uspokajającym pobudzenia psychiczne i stany lękowe o łagodnym przebiegu, oraz neuroleptyki - działające skutecznie w stanach silnego podniecenia psychicznego i przy występowaniu omamów i urojeń. Obniżają one ciśnienie tętnicze krwi i hamują odruchy wymiotne.

Trankwilizery, znoszą napięcie psychiczne, usuwają niepokój i lęk, działają kojąco i odprężająco przywracając stan zrównoważenia. Obniżają też wrażliwość na przykre bodźce, znoszą napięcie i reakcje emocjonalne. Mówi się, że cała Ameryka rano połyka pigułkę podniecającą, a wieczorem uspokajającą. Czy to nadużywanie środków psychotropowych ma negatywne oddziaływanie na organizm. Trankwilizery znacznie obniżają koncentrację uwagi i zaniżają inteligencję twórczą.

Stosowane przez dłuższy czas lub w zbyt dużych dawkach mogą wywołać objawy charakterystyczne dla niektórych chorób psychicznych. Toksyczność tej grupy leków nie jest do dziś dostatecznie poznana. Powszechnie wiadomo następstwach, jakie wystąpiły po zażyciu leku uspokajającego talidomidu. Początkowo wydawało się, że jest on niegroźny. Setki urodzonych dzieci bez rąk i nóg są dowodem, że nie należy przeceniać nieszkodliwości środka uspokajającego.

Jednym z pierwszych i najbardziej rozpowszechnionych trankwilizerów jest miltown wprowadzony do lecznictwa w 1955 roku, zwany anyu nasmeprobamatem. Znosił on napięcie psychiczne oraz napięcie mięśni, co jest konieczne dla uzyskania pełnego relaksu. Okazało się jednak, że wykazuje widoczne działanie toksyczne i z tego powodu coraz bardziej ogranicza się jego zastosowanie. Stosunkowo mało toksyczny i szeroko stosowany jest ataraks, zwany też hydroksyzyną, związek o dość skomplikowanej budowie chemicznej. Jest on słabym lekiem kojącym, stosowanym przy stanach lękowych i napięciach psychicznych u osób normalnych. Poprawia zdolność do pracy i ułatwia zasypianie, choć nie jest lekiem nasennym.

Popularnym u nas trankwilizerem jest elenium, znoszące stany lękowe i napięcia psychiczne, a także skurcze mięśni pochodzenia emocjonalnego. Podobny w budowie chemicznej związek o nazwie relanium, również popularny u nas lek, działa szybciej i pięciokrotnie silniej niż elenium.

Wkłada się wielki wysiłek i olbrzymie środki materialne, by uchronić zdrowie człowieka, jego dobre samopoczucie i radość z życia. Potrzeba snu jest większa niż potrzeba jedzenia. Przeprowadzone doświadczenia wykazały, iż normalny człowiek z własnej woli może wstrzymać się od snu do 7 dni. Jakość snu jest rozmaita u róźnych ludzi i zależy od przyzwyczajenia, stanu psychicznego i zdrowotnego, pełności żołądka i innych czynników. Najgłębszy sen pojawia się zwykle w drugiej godzinie od zaśnięcia.

Sole wapniowe lub alkaloidy sporyszu wywołują sen, natomiast sole potasowe lub kofeina przerywają go. Wzmożenie natężenia i częstości bodźców ze świata zewnętrznego w postaci wrażeń słuchowych, świetlnych, dotykowych, bólowych i innych powoduje bezsenność. Jakże może normalnie zasnąć człowiek, gdy przyjdzie zdenerwowany do domu, ogląda potem sensacyjny i nieraz makabryczny film telewizyjny, zje do tego obfitą kolację z dużą "czarną", a do późnych godzin nocnych zgrzyt tramwajów, szum uliczny i obrzydliwy odór spalin samochodowych utrudniają mu zamknięcie oczu. Bezsenność stała się chorobą ludzi XX wieku. Leczymy ją środkami nasennymi lub narkotycznymi. Zależnie od swego składu i właściwości farmakodynamicznych wywołują one sen trwający kilka godzin.

Wartość leków nasennych określa się głębokością oraz czasem trwania snu. Zależnie od szybkości rozpadu w organizmie mogą one oddziaływać krótko, ułatwiając jedynie zasypianie, lecz nie przedłużając snu. Mechanizm działania tych środków polega na zmniejszeniu wrażliwości ośrodkowego układu nerwowego na bodźce. Ulegają jakby zawieszeniu te wszystkie czynności, które zostały zahamowane przed wystąpieniem snu naturalnego, Większość środków nasennych, stosowanych w małych dawkach, działa uspokajająco. Niektóre z nich stosuje się do wywołania narkozy przed zabiegami chirurgicznymi. Prastarym środkiem nasennym był wywar z makówek. Wśród prostych związków chemicznych właściwości nasenne wykazują alkohole. Siła ich działania zwiększa się wraz ze wzrostem masy cząsteczkowej i osiąga maksimum przy oktanolu. Produktami utlenienia alkoholi są aldehydy, wykazujące również właściwości nasenne.

Jednak obecność aktywnej grupy aldehydowej -CHO sprawia, że są to związki toksyczne. Chemicy wpadli na pomysł, by grupę tę unieczynnić przez polimeryzację aldehydu Iub przyłączenie doń cząsteczek wody. Otrzymali w ten sposób związki mniej toksyczne, dające się zastosować w praktyce leczniczej. I tak przez polimeryzację aldehydu octowego otrzymano paraaldehyd, niegdyś szeroko stosowany środek nasenny, 3Ch1-CHO-(Ch1-CH0)3 aldehyd octowy paraaldehyd.

Po przyłączeniu wody do aldehydu trójchlorooctowego CCI3-CHO powstaje bezbarwna krystaliczna substancja, zwana wodzianem chloralu. Była ona pierwszym syntetycznym nasennym środkiem chemicznym. Wytworzył ją Liebig w 1832 roku. Stosowano ją przeszło sto lat, mimo iż wykazuje widoczne właściwości toksyczne, Do dziś jest wzorcem, z którym porównuje się aktywność innych środków nasennych.

W roku 1864 Bayer wytworzył po raz pierwszy kwas o łańcuchu zamkniętym, zawierający dwa kwasowe atomy wodoru, które można łatwo wymieniać na różne grupy atomów. Nazwano go kwasem barbiturowym, w roku 1903 otrzymano pochodną tego związku o nazwie weronal, którą z powodzeniem wprowadzono do lecznictwa. Związek zawierał w miejscu atomów wodoru dwie grupy etylowe -C2H5. Pochodne kwasu barbiturowego wykazują silne działanie nasenne. W ciągu następnych kilkudziesięciu lat dokonano syntezy i przebadano farmakologicznie wiele tysięcy pochodnych kwasu barbiturowego. Na ich przykładzie chemicy uczyli się również ustalania zależności działania leczniczego od budowy strukturalnej substancji. Grupa barbituranów należy obecnie do najlepiej poznanych środków leczniczych.

Znanym powszechnie lekiem nasennym, będącym również pochodną kwasu barbiturowego, jest luminal zawierający na miejscu atomów wodoru rodnik etylowy -C2H5 i rodnik fenylowy -C6H5 wywodzący się z benzenu C6H6. Praktyka lekarska wykazała jednak, że barbiturany oddziałują toksycznie i do tego odkładają się w organizmie oraz wywołują przyzwyczajenie będące czymś w rodzaju nałogu. Chemicy rozpoczęli nową serię poszukiwań ze związkami pozbawionymi tych wad.

Zaleziono grupę substancji zbliżonych budową do barbituranów i pozbawionych w znacznym stopniu szkodliwych właściwości. Najbardziej popularnym preparatem z tej grupy jest glimid, szybko i dość długo działający środek nasenny. Ludzie zdrowi uważają za wielkie szczęście możliwość zaśnięcia bez zażycia pigułki nasennej. Hiegieniczny tryb życia, umiarkowana praca fizyczna i nieprzejadanie się wieczorem umożliwiają normalny sen bez udziału wytworów chemii.

9. Narkoza

Narkoza jest stanem czasowej i całkowitej utraty świadomości pod wpływem wdychanych z powietrzem substancji, zwanych narkotykami chirurgicznymi. Wywołują one też narkozę u roślin, gdyż pod ich wpływem zanikają ruchy liści. Związki te należą niemal w całości do grupy organicznych substancji o budowie łańcuchowej, zwanych też alifatycznymi. Większość z nich to związki mało chemicznie aktywne. Są one wydalane z organizmu zwykle bez zmian. Wprowadzone do płuc upośledzają przewodnictwo tkanki nerwowej. Wszystkie istniejące teorie mechanizmu ich działania zakładają oddziaływanie typu fizycznego, a nie wywoływanie zmian biochemicznych, co ma miejsce u większości innych substancji fizjologicznie czynnych.

Środki narkotyczne w odpowiednio dużym stężeniu hamują procesy życiowe komórek, przemianę materii i oddychanie. Nerwy ruchowe i czuciowe tracą wrażliwość oraz przestają przenosić podniety nerwowe. W miarę pogłębiania się narkozy zmniejsza się oddychanie.

Jednym z pierwszych narkotyków zastosowanych do zabiegów chirurgicznych był podtlenek azotu N2O. Został on wytworzony w roku 1772 przez samouka-chemika pastora Józefa Priestleya, odkrywcę tlenu. W roku 1799 młody angielski entuzjasta chemii przeprowadził wraz z kolegami doświadczenia z podtlenkiem azotu w Instytucie Gazów “Pneumatic Institution" w Bristolu. Eksperymentatorzy zauważyli, że po wdychaniu tego gazu z powietrzem wystąpiło przyjemne samopoczucie, myśli płynęły szybciej, a doznawane wrażenia były bardziej wyraziste. Te niezwykłe odczucia przerywał donośny śmiech, choć nic śmiesznego się nie działo w czasie przeprowadzanych badań. W wyniku tych doświadczeń powstała popularna nazwa dla podtlenku azotu - "Laughing Gas", czyli gaz wywołujący śmiech (rozweselający). Odkrywcą tych niezwykłych własności podtlenku azotu był dwudziestoletni Sir Humphrey Davy, przyszły wielki uczony, odkrywca metali alkalicznych.

Dopiero w 1820 roku chirurg angielski H. Hickmann za namową Davy'ego zastosował po raz pierwszy podtlenek azotu do narkozy przed operacją. Ale minęło ćwierć wieku, kiedy ten związek chemiczny wprowadzono na stałe do praktyki lekarskiej, zwłaszcza dentystycznej.

W końcu ubiegłego wieku poznano narkotyczne właściwości niskocząsteczkowych węglowodorów alifatycznych. Okazało się, że siła działania narkotycznego wzrasta aż do heptanu niemal proporcjonalnie ze zwiększeniem masy cząsteczkowej. Mieszaniny węglowodorów zawartych w niskowrzących frakcjach ropy naftowej również wykazują działanie narkotyczne. Obecność podwójnego wiązania dodatkowo zwiększa narkotyczną siłę substancji. Spośród węglowodorów najczęstsze zastosowanie znalazł etylen i cyklopropan, węglowodór pierścieniowy. Wprowadzenie do cząsteczki węglowodoru atomów chlorowców wzmaga właściwośoi narkotyczne, ale równocześnie zwiększa toksyczność związku.

Spośród związków chlorowych chloroform był jednym z najwcześniej stosowanych narkotyków chirurgicznych. Użył go w dniu 4 Iistopada 1847 roku angieiski lekarz James Joung Simpson, rozpoczynając erę tzw. wielkiej narkozy. Wkrótce potem wybuchł wielki spór między lekarzami o pierwszeństwo tego wielkiego osiągnięcia w medycynie. Niemal równocześnie bowiem zastosowano do narkozy podtlenek azotu i eter etylowy.

Chloroform jest cieczą bezbarwną, niepalną, o charakterystycznym mdłym zapachu. Działa on bakteriobójczo, drażni i uszkadza tkankę zwierzęcą. W zetknięciu ze skórą twarzy tworzy pęcherze, natomiast wdychanie go wywołuje pełną narkozę. Niestety, chloroform jest jadem mięśnia sercowego i przedawkowanie tego narkotyku powoduje śmierć pacjenta, W obecności tlenu, wilgoci i światła ulega łatwo rozkładowi tworząc bardzo trujące substancje - chlorowodór i fosgen. Te powody skłoniły chemików do zaproponowania medycynie innych, mniej szkodliwych środków.

Okazało się, że właściwości narkotyczne mają alkohole, a również etery. Zwłaszcza prostsze w budowie, łatwo lotne etery wykazują silne działanie. Eter etylowy C2Hs-O-C2H5 był najczęściej stosowanym narkotykiem wziewnym. Jest to bezbarwna, łatwo lotna i palna ciecz, o swoistym zapachu. Wywołuje ona pełną i głęboką narkozę. Ze względu na łatwość rozkładu w obecności tlenu i światła do narkozy stosuje się preparaty o najwyższej czystości. Niestety, wydalanie eteru z organizmu trwa dość długo i towarzyszą temu przykre objawy w postaci mdłości, wymiotów i zawrotów głowy.

Eter winylowy CH2=CH-0-CH=CH2 wprowadzony do narkozy w roku 1933 działa silniej niż eter etylowy. Nie wykazuje też przykrych objawów ponarkotycznych, jest więc stosowany do krótko trwających zabiegów. Niestety, jest bardziej toksyczny niż eter etylowy. Chemicy dokonali syntezy wielu innych związków narkotycznych. W roku 1956 wprowadzono halan (Halothan), narkotyk zawierający fluor. Działa on pięciokrotnie silniej niż eter etylowy i jest łatwiej wydalany z organizmu. Bardzo ważną cechą jest jego niepalność. Niestety, w organizmie wytwarzają się z niego substancje o działaniu toksycznym.

Istnieje jeszcze kilkanaście związków chemicznych stosowanych do narkozy. Żaden z nich jednak nie spełnia wymogów stawianych lekowi idealnemu. Mimo istniejących niedogodności ze strony środków chemicznych, anestezjologia zdaje obecnie doskonale egzamin, ponieważ, zastosowano nowoczesną aparaturę ułatwiającą i kontrolującą zabieg oraz wprowadzono znieczulanie złożone, polegające na jednoczesnym podaniu kilku różnych narkotyków wziewnych, a także leków uzupełniających, jak środki przeciwbólowe i wywołujące silne zobojętnienie psychiczne, co pozwala na dokonanie nawet bardzo trudnych zabiegów operacyjnych.

10. Kokaina

Gdy Hiszpanie opanowali Peru w drugiej połowie XVl wieku, patrzyli ze zdziwieniem na tubylców żujących świeże, jasnozielone, eliptyczne liście rosnące na uprawianym masowo krzewie, zwanym Coca. Już w niedługim czasie przekonali się, że żucie tych liści zaprawionych popiołem drzewnym umożliwia pokonywanie w okolicach górskich, całkowicie wyczerpanych Europejczyka. Tubylcy nie wykazywali przy tym zmęczenia i głodu. Hiszpanie szybko przekonali się, że liście Coca rzeczywiście zwiększają sprawność mięśni, usuwają zmęczenie, podwyższają zdolność wykonywania pracy fizycznej, a także likwidują odczucie głodu.

Dopiero w roku 1860 chemik Niemann, po wielu nieudanych próbach, wyizolował z liści Coca istotny składnik - alkaloid kokainę - bezbarwną krystaliczną substancję o gorzkim posmaku i odczynie alkalicznym. W 40 lat potem poznano jej budowę chemiczną, a w roku 1902 przeprowadzono jej pierwszą syntezę. Kokaina jest pochodną związku organicznego ekgoniny związanej z kwasem benzoesowym i alkoholem metylowym.

Przy końcu XlX wieku austriacki lekarz i psycholog Z. Freud dokonał odkrycia, które zadecydowało o karierze kokainy jako leku. Zauważył on, że język, będący narządem niezwykle czułym na dotyk, stracił zupełnie swą wrażliwość w zetknięciu z kokainą. Zaproponował wówczas okuliście G. Kollerowi, by zastosował tę substancję do znieczulenia rogówki przy operacji oka. Wkrótce wprowadzono powszechnie kokainę jako środek do miejscowego znieczulenia w chirurgii.

Zastosowanie anestezji przy użyciu środka chemicznego otwierało nowy rozdział w historii medycyny. Chemikowi udało się po raz pierwszy uzyskać czystą substancję o niezwykłej zdolności znieczulenia miejscowego, przydatną w zabiegach chirurgicznych. Bezradny był niegdyś lekarz, przeprowadzający operację, choćby było to usunięcie zęba. Pacjenta zwykle ogłuszano uderzeniem w głowę lub krępowano go tak, by nie mógł uciec z fotela. Kokaina i inne środki miejscowego znieczulenia porażają zakończenia nerwów czuciowych, eliminując ich przewodnictwo. Choć człowiek zachowuje pełną świadomość, to jednak nie odczuwa bólu na skutek zahamowania odbierania i przewodzenia bodźców. Po dokonanym znieczuleniu pacjent jest jednak wrażliwy na zmiany temperatury i zachowuje odczucie dotyku. Operowana osoba czuje więc dobrze dotyk chłodnego skalpela, ale nie odczuwa bólu przy dokonanym zabiegu.

Wkrótce przekonano się o ujemnych cechach kokainy, która w większych dawkach okazała się toksyczna. Chemicy, opierając się na poznanej budowie chemicznej naturalnego leku, pokusili się o wytworzenie na drodze syntezy nowych substancji znieczulających o słabszych właściwościach szkodliwych. Już w trzy lata po rozszyfrowaniu tajemnicy budowy chemicznej kokainy chemik niemiecki A. Einhorn dokonał syntezy związku zwanego nowokainą, stosowanego z powodzeniem do dzisiejszych czasów. Substancja ta znieczula nieco słabiej niż kokaina, lecz jest mniej toksyczna, a więc może być wprowadzona nawet dożylnie bez obawy zatrucia. Można ją też wstrzyknąć do chorych narządów likwidując w ten sposób ciężki ból. Nowokaina stała się jednym z najbardziej rozpowszechnionych środków miejscowego znieczulenia w dentystyce.

W ciągu dalszych kilkudziesięciu lat dokonano syntezy wielu nowych związków o własnościach znieczulających. Chemicy dobrze poznali skład i strukturę tych substancji, co ułatwia im wytwarzanie nowych leków silnie działających i mało szkodliwych. Wkrótce po rozpowszechnieniu się kokainy stwierdzono, że wpływa ona pobudzająco na czynności mózgu, wywołując objawy upojenia, zwanego podnieceniem kokainowym, które spowodowało wystąpienie nowego rodzaju narkomanii - kokainizmu.

Kokaina oddziałuje również na organizmy zwierzęce, i to tym silniej, im wyżej są zorganizowane. Dla mikroorganizmów jest jedynie słabą trucizną. Natomiast bakterie gnilne rozmnażają się w roztworze kokainy rozkładając ją z łatwością. U żab zauważono słabe oddziaływanie podniecające, natomiast psy już po zażyciu dawki kilku tysięcznych grama doznawały takiego odurzenia, że nie poznawały swego właściciela. Nie chciały też nic jeść przez dłuższy czas, gdyż błona śluzowa żołądka uległa całkowitemu znieczuleniu.

11. Chemioterapia

Zasadniczą grupą leków są obecnie środki lecznicze, zwalczające samą chorobę, likwidujące jej przyczynę. Przez wprowadzenie do organizmu pewnych mikroelementów, witamin i hormonów można usunąć przyczynę wielu schorzeń. Ale istnieje wielka grupa chorób wywołanych przez bakterie i wirusy. Substancje chemiczne wprowadzone do organizmu dla zniszczenia tych drobnoustrojów lub zahamowania ich rozwoju wchodzą w zakres działania chemoterapii.

Przy końcu ubiegłego wieku chemik niemiecki Paul Ehrlich postanowił znaleźć takie substancje, które likwidowałyby bakterie, nie szkodząc jednak organizmowi chorego. Punktem wyjścia do jego wiekopomnej pracy było spostrzeżenie z lat młodzieńczych, iż niektóre barwniki zabarwiają tkankę zwierzęcą w sposób selektywny, to znaczy barwią jedynie niektóre jej elementy. Podczas przeprowadzonych badań Ehrlich odkrył, że błękit metylenowy barwi również pasożyty malarii. Zjawisko barwienia tkanki tłumaczył powstawaniem połączenia chemicznego między barwnikiem i tkanką. Wysnuł z tych obserwacji wniosek, że na skutek tworzenia się połączenia chemicznego między barwnikiem i tkanką bakterii może nastąpić jej zniszczenie.

Teoria Ehrlicha o powinowactwie uległa po dalszych badaniach pewnym zmianom, to jednak postawiona hipoteza przyczyniła się do powstania podstawowych odkryć otwierających drogę do rozwoju chemoterapii. Na początku Ehrlich wykorzystał spostrzeżenie, że błękit metylenowy barwi pasożyty malarii i rzeczywiście stwierdzono jego działanie antymalaryczne. To odkrycie stało się bodźcem do dalszych poszukiwań. Późniejsze badania wykazały, że barwnik zwany czerwienią trypanową działa zabójczo na pasożyty wywołujące śpiączkę afrykańską. W dalszych badaniach zwrócił Ehrlich uwagę na związki organiczne zawierające w swej budowie trójwartościowy arsen. Za swe zasługi w rozwoju chemoterapii otrzymał w 1908 roku Nagrodę Nobla. Rok 1909 przynosi największy triumf Ehrlicha. Znajduje wówczas substancję zbliżoną budową chemiczną do pewnej grupy barwników organicznych, którą nazwał kolejnym numerem laboratoryjnym 606. Był to salwarsan, skuteczny środek przeciw syfilisowi.

Wkrótce po zastosowaniu w praktyce salwarsanu stwierdzono zjawisko samoobrony drobnoustrojów i pasożytów wobec wprowadzanych środków leczniczych. Wobec rozwijającej się odporności przy stosowaniu małych stężeń leków, Ehrlich wprowadza nową zasadę leczenia polegającą na wprowadzeniu na początku tak wielkiej dawki leku, jaką jeszcze może znieść organizm. Terapia wprowadzona przez Ehrlicha obowiązuje do dziś w medycynie. Prace rozpoczęte przez niemieckiego uczonego kontynuują chemicy na całym świecie.

W latach dwudziestych obecnego stulecia powstaje w laboratorium Bayera preparat oznaczony numerem 205, nazwany germaninem. Okazał się on niezwykle skuteczny w leczeniu śpiączki afrykańskiej. Pierwsze wyniki lecznicze były tak niezwykłe, że rząd niemiecki zaproponował Lidze Narodów odstąpienie tajemnicy wytwarzania tego preparatu za zwrot Kamerunu, kolonii afrykańskiej, którą Niemcy stracili w wyniku przegrania I wojny światowej. Niemcy nie przewidywali jednak, że intensywne prace trwały też we Francji, gdzie w Instytucie Pasteura chemik Fourneau dokonał syntezy preparatu o nazwie moranyl. W roku 1924 udowodnił on identyczność swego preparatu z germaninem.

Od roku 1932 zaczęto badać systematycznie właściwości lecznicze tzw. barwników azotowych, Już wkrótce okazało się, że niektóre z nich skutecznie likwidują w organizmie streptokoki. W 1934 zastosowano więc w Niemczech do leczenia czerwony barwnik o nazwie prontosiI, wykazujący wyjątkowo silne powinowactwo do włókien bawełny. Badania nad nowym lekiem podjęli państwo Trefouel w Instytucie Pasteura w Paryżu. Zwrócili oni uwagę na ciekawe zjawisko. Otóż prontosil działał skutecznie w organizmie żywym, nie niszczył jednak bakterii przeniesionych do probówki. Trefouelowie postawili więc hipotezę, iż barwnik ten ulega w organizmie żywym przemianie z wytworzeniem nowej czynnej substancji. Istotnie, prontosil ulega rozkładowi, przy czym jedną z powstałych substancji jest para-sulfanilamid i on właśnie ma właściwości lecznicze. Badania wykazały, że istotne znaczenie dla uzyskania właściwości leczniczych ma obecność grupy sulfamidowej. Po przeciwległej stronie cząsteczki musi znajdować się grupa atomów -NH2, zwana grupą aminową.

Zastosowanie sulfonamidów zmniejszyło śmiertelność w przypadku zapalenia płuc czterokrotnie, a przy zapaleniu opon mózgowych aż ośmiokrotnie. Przeprowadzone dalsze badania wykazały, że sulfonamidy nie zabijają bakterii, jak to pierwotnie zakładano, lecz tylko hamują ich rozmnażanie, a więc działają bakteriostatycznie.

Jedną z największych plag ludzkości jest malaria. Oblicza się, że co roku zapada na malarię około 600 milionów ludzi, a ponad milion umiera z jej powodu. Według materiałów posiadanych przez ONZ w 1938 roku zmarło na malarię 3,5 miliona osób. Podczas II wojny światowej armie: brytyjska i amerykańska, poniosły w Batawii największe straty od malarii. Statystyki podały, że 13 tysięcy żołnierzy poległo lub dostało się do niewoli, 27 tysięcy było rannych, a 250 tysięcy wyeliminowała z walk malaria.

Indianie peruwiańscy odkryli przeciwmalaryczne działanie wyciągów z drzewa chinowego, zawierającego kilka alkaloidów, głównie chininę jako substancję czynną. Pierwsza wzmianka o zastosowaniu kory chinowej jako leku pojawia się w roku 1638, kiedy to wyleczono z ciężkiej choroby żonę wicekróla Peru hrabinę Chinchon.

Sproszkowaną korę chinową, jako jedyny niezawodny lek przeciw malarii, zaczęli przysyłać do Europy misjonarze jezuiccy i z tego powodu nazwano ją proszkiem jezuickim - pulvisjesuitorum. Aż do połowy XIX wieku Peru i Boliwia były jedynymi dostawcami leku, na który zapotrzebowanie stale wzrastało. Rozpoczęła się rabunkowa gospodarka drzewami chinowymi, co powodowało ich wyniszczenie. To z kolei odbiło się na wzroście cen i fałszowaniu towaru przesyłanego do Europy. Po wyizolowaniu czynnego składnika chininy w 1818 roku zapotrzebowanie na korę chinową ogromnie wzrosło. Holendrzy i Anglicy posiadali na Dalekim Wschodzie kolonie z wilgotnym i gorącym klimatem, jaki panuje u zboczy Andów peruwiańskich, postanowili więc na swych terenach założyć kolonie drzew chinowych. Niestety, rząd peruwiański, obawiając się konkurencji, srogo zabronił wywożenia z kraju nasion i sadzonek.

W roku 1900 chemik niemiecki Rabe wyjaśnił budowę strukturalną chininy, potwierdzoną dopiero w 44 lata później, kiedy to amerykański chemik Woodward dokonał jej syntezy. Opracowana metoda otrzymywania sztucznego preparatu okazała się jednak zbyt kosztowna, aby można ją było zastosować na skalę techniczną. Podczas II wojny światowej Japonia odcięła dostęp do holenderskich Indii Wschodnich, głównego dostawcy kory chinowej, i w tej sytuacji Stany Zjednoczone nie mogły prowadzić wojny na Dalekim Wschodzie w obszarach malarycznych.

Chinina jest białą, lekką, bezpostaciową lub krystaliczną substancja, o bardzo gorzkim smaku, słabo rozpuszczalna w wodzie; dobrze natomiast w alkoholu. Jako alkaloid wykazujący odczyn zasadowy tworzy z kwasami łatwo rozpuszczalne sole, np. chlorowodorek lub siarczan chininy. Jest ona trucizną protoplazmatyczną hamującą procesy życiowe komórek zwierząt i roślin, a wśród nich hamuje też rozwój niektórych postaci pierwotniaków malarii. Z tego powodu leczenie chininą nie zawsze jest skuteczne. Lek ten był stosowany również jako środek przeciwgorączkowy i przeciwbólowy. Ze względu jednak na znaczną toksyczność objawiającą się uszkodzeniem nerek, serca, podrażnieniem żołądka, a nawet wywołaniem ślepoty, stosowano go niemal wyłącznie do leczenia malarii.

W trakcie II wojny światowej stworzono paludrynę. Otrzymał ją i przebadał w 1945 roku angielski chemik F. Rose. Paludryna działa niszcząco na wszystkie postacie zarazka malarii i nie jest tak toksyczna jak chinina.

Malaria przestała być plagą nękającą ludzkość dzięki niezwykłej wytrwałości, wiedzy, pomysłowości i tytanicznej wprost pracy chemików.

12. Broń chemiczna

Szybki rozwój chemii w XIX wieku umożliwił syntezę wielu związków chemicznych o niezwykłej toksyczności i szkodliwości dla zdrowia ludzkiego. W obawie, aby dokonanych odkryć nie zastosowano przeciw człowiekowi, podpisano w roku 1899 na pokojowej konferencji w Hadze umowę zabraniającą stronom walczącym stosowania trucizn i gazów duszących. Zobowiązanie to potwierdzono po raz drugi w Hadze w 1907 roku.

Obydwa te zobowiązania zostały złamane przez Niemców w czasie I wojny światowej, kiedy niedaleko miejscowości Ypres w Belgii wypuścili ze stalowych butli na linii frontu długości 6 kilometrów 180 tysięcy kilogramów chloru. Ten trujący gaz, niesiony wiatrem w stronę okopów francuskich, spowodował śmierć 5 tysięcy żołnierzy. Ponad 15 tysięcy uległo ciężkiemu zatruciu i wyeliminowaniu z walki. Jedynie dzięki temu, że Niemcy nie zorientowali się w porę, jakiego dokonali zniszczenia, nie doszło do przerwania linii frontu. Dzień 22 kwietnia 1915 roku otworzył datę narodzin wojny chemicznej. Różne środki chemiczne były masowo stosowane w czasie wojny koreańskiej i wietnamskiej, a także izraeisko-egipskiej oraz w wielu wojnach na terenie Afryki.

Zależnie od sposobu oddziaływania na żywy organizm bojowe substancje podzielono na kilka grup. Pierwsza grupę stanowią środki drażniące, wywołujące silne łzawienie, a nawet czasową ślepotę. Przy większych stężeniach atakują też górne drogi oddechowe. Są one zwykle stosowane przez policję do rozpędzania tłumów.

Druga grupa obejmuje środki duszące, uszkadzające drogi oddechowe. Należy tu zastosowany pod Ypres chlor. Głównym przedstawicielem jest jednak fosgen, gaz bezbarwny o zapachu gnijącego siana. Rozkłada się on w pęcherzykach płucnych z wydzieleniem chlorowodoru niszczącego tkankę płucną. Jego działanie uwidacznia się dopiero po upływie kilku godzin po wdychaniu. U zatrutych osób obserwuje się zwolnienie tętna, przyspieszenie oddechu, niebieskie zabarwienie skóry, bóle głowy i piersi, a także kaszel. Przy końcu I wojny światowej wyrzucono w pociskach armatnich ponad 150 tysięcy ton fosgenu. Jakie miał on znaczenie bojowe, widać z informacji, według której 80% śmiertelnie zagazowanych żołnierzy struło się fosgenem. Jego groźba nie osłabła do dnia dzisiejszego, zwłaszcza że ostatnio wiele fabryk rozwinęło masową produkcję, gdyż jest on półproduktem do wytwarzania tworzyw sztucznych i włókien syntetycznych. Inne związki z tej grupy, zawierające chlor w cząsteczce, oddziałują w podobnie jak fosgen.

Kolejną grupę chemicznych środków bojowych jest iperyt będący środkiem parzącym, zastosowany również przez Niemców pod Ypres w 1917 roku. Jest to bezbarwna, oleista ciecz o zapachu musztardy, wrząca w 217°C. Ten wysoki punkt wrzenia sprawia, że zaliczamy go do substancji trudno lotnych, utrzymujących się przez kilka dni w miejscu skażonym. Jest to groźna trucizna ustroju, wywołująca głębokie i trudno gojące się rany, uszkodzenia oczu i dróg oddechowych. Jej oddziaływanie pojawia się dopiero po upływie kilku godzin. Tylko w marcu 1918 roku Niemcy wystrzelili w kierunku trzeciej armii angielskiej około 250 tysięcy pocisków z iperytem. Straty wywołane zatruciem tą substancją były olbrzymie, a wielkie cierpienia spowodowane ciężkimi oparzeniami oddziałały deprymująco na żołnierzy.

Iperyt oraz inny środek z tej grupy - Luizyt - zastosowano w czasie wojny włosko-abisyńskiej, co spowodowało masowe i ciężkie poparzenie nie tylko żołnierzy, lecz również ludności cywilnej. Obydwa środki przenikają szybko przez odzież i obuwie, przeto dla ochrony przed nimi trzeba stosować specjalną odzież ochronną.

Grupę związków o właściwościach gwałtownie trujących otwiera cyjanowodór HCN, zwany też kwasem pruskim. Jedna kropla cyjanowodoru wprowadzona na język psa zabija go po upływie 2 sekund. W czasie II wojny światowej Niemcy zastosowali produkt zwany cyklonem B, wyprodukowany w zakła dach I.G.Farbenindustrie. Zawierał on ciekły cyjanowod6r wchłonięty w porowatą masę umieszczoną w metalowych puszkach i służył do masowego trucia więźniów w komorach gazowych obozów koncentracyjnych. Już O,O6 grama tego związku powoduje gwałtowną śmierć człowieka, blokuje bowiem działanie enzymów oddechowych, a zgon następuje na skutek porażenia centrum oddechowego. Cyjanowodór i jego pochodne są w dalszym ciągu uważane za skuteczne trucizny bojowe, zwłaszcza po udoskonaleniu urządzeń do ich wyrzucania i rozpylania. Przemysł chemiczny produkuje obecnie wielkie ilości tego związku, będącego półproduktem do wytwarzania tworzyw sztucznych i włókien syntetycznych.

Ostatnią grupę stanowią nowoczesne środki bojowe. Wykazują one różne oddziaływanie na organizm ludzki. Jedne z nich uszkadzają system nerwowy. Ich przedstawicielem jest niezwykle groźny tabun. Jest to ciemnobrunatna ciecz o temperaturze wrzenia 235°C, a więc trudno lotna i długo utrzymująca się w miejscu skażenia. Powoduje blokadę enzymów odpowiedzialnych za procesy zachodzące przy przewodzeniu nerwów. U zatrutych obserwuje się gwałtowne zwężenie źrenicy, przyspieszony oddech, osłabienie tętna, zesztywnienie mięśni i niebieskie zabarwienie kończyn. Śmierć może nastąpić w kilka minut po zatruciu. Stężenie śmiertelne wynosi zaledwie 7 miligramów trucizny w metrze sześciennym powietrza.

Właściwości trujące tabunu odkrył w 1930 roku niemiecki chemik G.Schrader. Wiadomość ta była utrzymywana w wielkiej tajemnicy. Oficjalnie rozgłoszono, że prace dotyczą nowego środka niszczącego owady. Na początku roku 1939, a więc tuż przed wybuchem II wojny światowej, koncern I.G.Farbenindustrie miał opracowaną technologię produkcji w najdrobniejszych szczegółach. Broń chemiczna okazała się zbyt groźna, gdyż była obosieczna. Alianci mieli również przygotowane gazy bojowe i gotowi byli ich użyć w odwecie.

Trujące własności tabunu przewyższają kilkakrotnie jego "krewniacy": sarin i soman. Dalszą podgrupę nowoczesnych środków trujących stanowią tzw. V-gazy. Należy do nich amiton produkowany w Stanach Zjednoczonych. Związek ten jest obecnie magazynowany przez armię USA w bazach europejskich. Amiton i jego pochodne blokują również grupę enzymów umożliwiających procesy zachodzące przy przewodzeniu nerwów. Ponieważ ich budowa chemiczna jest podobna do naturalnych produktów przemiany materii, łatwiej przenikają przez skórę do organizmu niż inne środki bojowe.

W okresie powojennym w kołach wojskowych USA przeforsowano ideę produkcji broni chemicznej oddziałującej na sferę psychiczną człowieka. Działanie tej broni polega na takim wywołaniu zaburzeń psychicznych, by człowiek stracił na pewien czas kontakt z otoczeniem i nie był zdolny do działań bojowych. Broń ta nie powoduje uszkodzeń fizycznych ciała ludzkiego. Przedstawicielem tej grupy związków jest LSD-25 o który już pisałem. Już kilka stutysięcznych grama wywołuje zaburzenia psychiczne.

Do wiadomości publicznej dotarły wieści o udanych próbach wyizolowania, a nawet syntezy tetrodotoksyny, substancji o niezwykłej sile trującej, produkowanej przez rybę-kulę żyjącą w Morzu Japońskim. Ryba ta jest uważana w Japonii za przysmak, jednak na skutek niedbałego jej przygotowania notuje się co roku setki otruć. Dla otrzymania 10 gramów tej groźnej trucizny japoński chemik Tsuda przetworzył ponad jedną tonę narządów wewnętrznych ryby. Tetrodotoksyna wywołuje porażenie mięśni i ośrodka oddechowego. Następuje śmierć jak po za truciu kurarą. Budowa strukturalna tetrodotoksyny stała się dla chemików amerykańskich wzorcem. Przez odpowiednią modyfikację struktury cząsteczki produkuje się obecnie na drodze syntetycznej substancje o jeszcze większej sile toksycznej.

Również w Japonii chemik Nitta wydzielił w 1941 roku z kolczastego robaka Lumbriconereis heteropada silny jad nereistoksynę, będący trucizną układu nerwowego. Okazało się, że budowa tej substancji jest dość prosta. W wojskowym amerykańskim laboratorium izolowano z morskich mięczaków Saxidomus giganteus jeden z najsilniejszych jadów paraliżujących działalność mięśni, nazwany saksitoksyną. Ustalono dotychczas jej wzór sumaryczny. C1OH17N7O4*2HCl i masę cząsteczkową równą 372. Już ślady saksitoksyny wywołują paraliż mięśni czaszki, powodując natychmiastową utratę mowy, a następnie porażenie mięśni rąk, nóg i klatki piersiowej, co równa się uduszeniu.

Znana i używana w prymitywnej postaci broń paląca została zabroniona przez współczesne prawo międzynarodowe. Nie wolno stosować broni powodującej niepotrzebne cierpienia lub też broni zatrutej. Uważa się ją obecnie za nielegalną i niehumanitarną. Po I wojnie światowej wydawało się, że ludzkość zrozumiała doniosłość ustanowionego prawa, gdyż broń paląca nie odegrała wówczas istotnej roli. II wojna światowa i wojny następne zmieniły zupełnie sytuację na niekorzyść. Każda ze stron walczących wysilała się, by zastosować masowo broń palącą. Począwszy od roku 1943 lotnictwo alianckie zrzucało już bomby zapalające, gdyż przekonano się, że wyrządzają one trzykrotnie większe szkody w porównaniu z bombami napełnionymi jedynie materiałami wybuchowymi.

Bomby zapalające zawierają najczęściej termit, tj. mieszankę tlenku żelaza Fe3O4 i sproszkowanego glinu. Po zapaleniu zachodzi gwałtowna reakcja egzotermiczna z wydzieleniem dużej ilości ciepła, przy czym temperatura wzrasta do 2400°C. 3Fe3O4+8Al -> 4Al2O3+9Fe+796Kcal. W tej temperaturze żelazo znajduje się już w postaci płynnej. Pancerz takiej bomby sporządza się zwykle z magnezu lub jego stopów, np. z elektronu, który spala się gwałtownie, z oślepiającym blaskiem oraz wydziela znaczne ilości ciepła. Tego rodzaju bomby są lekkie, toteż samolot zabiera wielką ich ilość.

Inny rodzaj bomb zapalających zawiera mieszaninę olejów, nafty i benzyny, w której rozpuszczono kauczuk. Mieszanka taka jest kleista i po zapaleniu trudno się gasi. Wywołuje ona gwałtowne pożary. Istnieją też bomby zawierające kauczuk i fosfor rozpuszczone w dwu siarczku węgla i benzynie. Bomby takie wywołują gwałtowne pożary, którym zwykle towarzyszy huraganowy wiatr rozprzestrzeniający ogień. Bomby zapalające z zawartością sodu i potasu nie dają się gasić wodą, gdyż wydziela się wtedy wodór.

Po zakończeniu strasznej w skutkach II wojny światowej na arenie środków niszczycieiskich pojawił się napalm. Jest to galaretowata kleista masa sporządzona z soli glinu rozpuszczonych w benzynie. Ze względu na stosowanie soli kwasu NAftenowego i PALMitynowego powstała nazwa napalm. Odmianą tej niezwykle groźnej broni jest napalm B, będący mieszanką roztworów białego fosforu i polistyrenu w benzynie i benzenie. Obydwie ciecze osiągają po zapaleniu temperaturę około 1200°C i są niemal nie do ugaszenia. Ze względu na wielką przylepność powodują straszne oparzenia i spalenia sięgające aż do kości. Na skutek bardzo wysokiej temperatury otaczającego powietrza często ulegają spaleniu również drogi oddechowe. Eksplozji bomby napalmowej towarzyszy huraganowy wiatr powiększający grozę tej rzeczywiście "diabelskiej broni". Napalm był stosowany masowo przez wojska amerykańskie w czasie wojny w Korei i Wietnamie oraz przez armię izraelską podczas wojny z Egiptem. W ostatnich latach napalm stał się ulubioną bronią terrorystów.

Obecnie przygotowuje się jeszcze groźniejsze środki palące. Tworzą one przy eksplozji pocisku tzw. chemiczną kulę ognistą, wydzielającą tak olbrzymią ilość energii cieplnej, że narażona na jej działanie osoba w ciągu kilku sekund doznaje na całym ciele oparzeń III stopnia. Intensywność lokalnego promieniowania tej gorącej kuli porównuje się do promieniowania bomby termojądrowej. Nowym materiałem palnym jest trójetylek glinu zagęszczony długołańcuchowym polimerem, np. poliizobutylenem. Mieszaninę tę umieszcza się w bombach, pociskach lub granatach, która po wybuchu samorzutnie się zapala.

Powstanie nowoczesnych materiałów wybuchowych wiąże się ściśle z rozwojem chemii. W połowie XIX wieku wytworzono nitrocelulozę i nitroglicerynę, silne materiały wybuchowe, które znalazły zastosowanie praktyczne dopiero po upływie połowy wieku. Chemicy przekonali się, że eksplozja jest najczęściej procesem utlenienia poszczególnych związków chemicznych lub ich mieszanin, przy bardzo szybkim wyzwoleniu wielkich ilości ciepła i dużych objętości gazów. Zaczęto więc badać różne substancje i ich mieszaniny na zdolność szybkiego utleniania się. Tlen występujący w reakcji mógł być zawarty w samej substancji wybuchowej lub też w jednym ze składników mieszaniny. Nie wszystkie sporządzone produkty nadawały się do praktycznego użycia. Materiał wybuchowy powinien był eksplodować po zaistnieniu małego bodźca, jak uderzenie lub dopływ ciepła, lecz nie mógł wybuchać zbyt szybko i samorzutnie, zwłaszcza podczas transportu, nie powinien też rozkładać się w czasie magazynowania.

Materiały detonujące mają olbrzymią szybkość spalania sięgającą dziesięciu tysięcy metrów na sekundę. Powstaje przy tym wysoka temperatura i wielkie ciśnienie. Wytworzone gazy, rozprzestrzeniające się za postępującą przodem falą uderzeniową, mają działanie miażdżące i rozrywające. Z tego powodu materiały detonujące stosuje się do napełniania granatów, bomb i min. Przedstawicielem tej grupy materiałów wybuchowych jest nitrogliceryna.

Z gliceryny powstaje nitrogliceryna w wyniku reakcji estryfikacji z kwasem azotowym. W wyniku reakcji kwasu azotowego z alkoholem trójwodorotlenowym, powstaje azotan gliceryny, zwany popularnie nitrogliceryną. Nitrogliceryna jest bezbarwną, oleistą i trującą cieczą, nierozpuszczalną w wodzie. W stanie czystym można ją przechowywać latami, bez zmiany. Szybko ogrzana do 180°C, uderzona lub detonowana, gwałtownie eksploduje. W postaci czystej była stosowana w USA do prac górniczych, budowy dróg i tuneli. Niebezpieczeństwo wybuchu podczas transportu ograniczało jednak jej użycie. Szwed Alfred Nobel odkrył w 1867 roku, że porowata ziemia okrzemkowa może wchłonąć trzykrotnie większą ilość nitrogliceryny. Powstała ciastowata masa, nazwana dynamitem, która dawała się ugniatać i formować oraz transportować bez obawy wybuchu, eksplodowała natomiast gwałtownie po detonacji zapalnika. Przez dodatek innych substancji stabilizujących powstały różne odmiany dynamitów, które odegrały wielką rolę w technice prowadzenia wojny oraz w przemyśle górniczym.

Rozwój gazownictwa i koksownictwa, zwrócił uwagę chemików na liczną grupę związków aromatycznych zawartych w smole pogazowej, których przedstawicielem jest benzen C6H6. Pochodna benzenu, fenol C6H6OH, pod działaniem kwasu azotowego przechodzi w symetryczny trójnitrofenol, zwany też kwasem pikrynowym. Jęst to substancja krystaliczna, koloru żółtego, trudno rozpuszczalna w wodzie, o smaku gorzkim i odczynie wyraźnie kwaśnym. Przy uderzeniu i zapaleniu nie eksploduje. Początkowo zastosowano ją do barwienia włókien. W roku 1855 Turpin odkrył, że wybucha gwałtownie pod działaniem eksplozji środka inicjującego. Ze względu na niewrażliwość na uderzenia zastosowano ją w postaci mieszanek o różnych nazwach (melinit, lyddit, schimose) do napełniania granatów.

Kwas pikrynowy otworzył nowy rozdział w historii materiałów wybuchowych. Charakterystyczna grupa nitrowa -NO2 jest w tych związkach bezpośrednio związana z atomem węgla. Aromatyczne związki nitrowe są trwalsze w porównaniu z estrami kwasu azotowego. Są to ciała stałe w temperaturze pokojowej i łatwo topliwe, co ułatwia napełnianie nimi pocisk6w. Ze względu na wielką niewrażliwość na uderzenie i tarcie oraz dużą gęstość okazały się idealnymi materiałami dla celów wojskowych. Samorzutne eksplozje długo przechowywanych granatów z trójnitrofenolem zmusiły chemików do zastosowania innych związków nitrowych. Okazało się, że kwas pikrynowy reagował z metalem obudowy granatu, a powstałe sole były bardzo wrażliwe na uderzenie i eksplodowały często w plecakach żołnierzy.

Na czoło wybuchowych związków nitrowych wysunął się szybko symetryczny trójnitrotoluen, zwany również trotylem lub w skrócie TNT. Jest to substancja stała, krystalizująca w postaci żółtych igiełek o wielkiej sile wybuchowej, lecz nieposiadającej mankamentów kwasu pikrynowego. Jest to obecnie najczęściej stosowany wojskowy materiał wybuchowy do napełniania min, granatów, pocisków i torped. Używany jest powszechnie jako porównawczy wzorzec siły wybuchowej, nawet w przypadku broni jądrowej.

Specjalnego znaczenia nabrały w ostatnich wojnach plastyczne materiały będące mieszaninami właściwego środka wybuchowego i plastyfikatora, którym są oleje, wazelina, wosk i kauczuk. Ze względu na ciastowatą konsystencję dają się one odpowiednio formować, a znaczna przylepność umożliwia łatwe zapełnienie nimi otworów i przyczepianie do podłoża. Niektóre “plastyki" odznaczają się olbrzymią siłą detonacyjną i niszczącą. Znalazły one specjalne uznanie w walkach partyzanckich i działaniach dywersyjnych. Są też często stosowane przez grupy terrorystyczne ze względu na łatwość manipulowania nimi i trudność wykrycia.

Wszystkie dotychczas stosowane materiały wybuchowe wykorzystywały energię powstającą podczas przemieszczania się elektronów w zewnętrznych powłokach reagujących ze sobą atom6w. W bombie atomowej, która wybuchła po raz pierwszy w 1945 roku, wykorzystano energię jądra atomowego. Uzyskuje się ją przez rozszczepienie ciężkiego jądra lub syntezę lekkich jąder. Broń atomową można przenosić samolotami, wyrzucać w pociskach artyleryjskich, rakietach, a nawet w pociskach mniejszego kalibru.

Energie wyzwalające się w reakcjach jądrowych są niewyobrażalnie wielkie. Wywołują więc olbrzymie szkody na skutek powstającej potwornej fali uderzeniowej powietrza, niezwykle wielkiego natężenia promieniowania świetlnego i termicznego, powodującego topienie i wyparowanie metali oraz doszczętne zniszczenie materii żywej, a również z powodu promieniowania radioaktywnego utrzymującego się przez długi czas. Dwie pierwsze bomby atomowe zrzucone w Japonii spowodowały śmierć ponad 300 tysięcy ludzi.

W USA Skonstruowano nową bombę jądrową, wprawdzie o małej mocy niszczącej, równej około 5 kiloton TNT, lecz o potwornym działaniu zabójczym. Oblicza się, że państwa zachodnie posiadają kilkanaście tysięcy tego rodzaju bomb i pocisków, zwanych neutronowymi. Chodzi tu o pewien rodzaj bomby atomowej lub wodorowej o nasilonym promieniowaniu neutronów, będących składnikami minicząstek materii, jądra atomowego. Ponieważ nie posiadają one ładunku elektrycznego, mają zdolność przenikania materii na znaczne odległości. Moc detonacji, natężenie fali niszczącej powietrza i promieniowanie radioaktywne są ograniczone do minimum. Bomba o mocy jednej kilotony TNT wykazuje moc niszczącą jedynie na powierzchni około dziesięciu hektarów, to jest w promieniu około 180 metrów., Działanie zabójcze neutronów rozciąga się jednak do powierzchni 300 hektarów, tj. na obszarze o promieniu około 900 metrów. W przeciągu kilku minut napromieniowane ofiary tracą świadomość na okres godziny, potem przychodzą do siebie, lecz na skutek dokonanych zniszczeń tkanek giną po kilku dniach. Na tym terenie nie ma żadnej osłony przed neutronami. Na nic się nie przyda gruby mur mieszkania lub piwnicy czy też stalowa płyta czołgu. Neutrony przenikają przez te zasłony jak woda przez sito i sieją zniszczenie. W strefie o promieniu do 1300 metrów śmiertelność sięga 50% i zachodzi w ciągu kilku tygodni od eksplozji ładunku nuklearnego.

W obliczu zagrożenia bronią chemiczną którą posiadają mocarstwa światowe, bardzo istotna staje się instytucja ONZ mająca utrzymać pokój i stabilizację na świecie.


"When hunting for fast moving targets one should always carry a loaded gun."

Last update: Thursday, 19th September, 2024
Copyright © 2001-2024 by Lukasz Tomicki